Ogłoszenie

Nieautoryzowane forum serwisu piekielni.pl
"Dobra. W ogóle nie rozumiem co do mnie gadacie."

#151 2014-01-05 14:13:37

 Mahmurluk

Kac-morderca

Punktów :   11 
Quo Vadis: W stronę zachodzącego słońca

Re: Najgłupsze historie

http://piekielni.pl/57222#comments Vixen_, chodzące nieszczęście, obrywa po raz N-ty

Długo zastanawiałam się, czy opisać tę historię. Ale stwierdziłam, że chcę mówić, a nie udawać, że jest dobrze. Nie wiem, kto jest najbardziej piekielny, ocenicie sami.

Przed świętami szkoła zorganizowała zabranie, tylko i wyłącznie w celu podania rodzicom kart z ocenami na koniec semestru. Niestety - wiadomo, w okresie przedświątecznym ciężko sobie wolne zorganizować, dlatego ode mnie nikt nie przyszedł, więc oceny wysłano pocztą, ponoć listem poleconym. "Ponoć", ponieważ list do nas nie dotarł. Nie tak, jak powinien.

Wychowawczynię mam złotą kobietę, wyjaśniłam sprawę, że listu nie ma, nikt z domowników nie potwierdził odbioru, skrzynka sprawdzona, ale tam również pusto. Obiecała mi kobitka, że sprawdzi w sekretariacie, czy list aby nie wrócił, czy został poprawnie zaadresowany itp. Nie, wszystko jest w porządku, co więcej!, jest potwierdzony odbiór. Mam się stawić u dyrektora.

Słowem wyjaśnienia, Dyrektor również jest złotym człowiekiem; miły, sympatyczny, z uczniami pogada. Niestety, pełni jedynie funkcję "reprezentacyjną", szkołą bardzo rygorystycznie rządzi wicedyrektorka, przez uczniów ochrzczona jako "Eseswoman". Tyle wyjaśniania.

Wizyta pierwsza.
Pani oświadcza mi, że ona WIE!, że przechwyciłam ten list, bo bałam się reakcji rodziców na moje fatalne oceny. Że nie będę robić z niej idiotki, to godzi w jej dobre imię, ona pracuje już tyle lat i nie pozwoli, żeby jakaś gówniara niszczyła jej reputacje. Że mam natychmiast oddać list matce. Że ona tego tak nie zostawi, zgłosi na policję, bo jestem młodocianą przestępczynią i od poczty się zaczyna, a w następnej kolejności będę fałszować paszporty.

Wizyta druga, z rodzicami, którzy zostali wezwani.
Pani nadal w swoim tonie, a na protesty mojej matki, że rzeczonego listu nigdy u nas w domu nie było, stwierdziła, że każda matka broni swoich dzieci, nawet jeżeli te są kryminalistami. Że moje miejsce jest w zakładzie poprawczym, a nie normalnej szkole.

Po wyjściu stało się coś, co... sama nie wiem, chyba na zawsze zmieni moje życie. Przyznam, że długo zastanawiałam się, czy to opisać, ale zdecydowałam się mówić o problemie, nie chcę udawać, że nic się nie dzieje. Mianowicie, ojciec uwierzył Pani Eseswoman i chociaż wie, że problemów w szkole nie mam i ukrywanie ocen nie daje mi żadnej korzyści, zażądał oddania tego listu. A skąd ja mam go wziąć, skoro go nie mam? Uderzył mnie "za kłamstwo". Otwartą ręką w twarz, ale z taką siłą, że podbił mi oko. Sekundy, matka nie zdążyła zareagować...

I po co to wszystko?
Ano, wrócili sąsiedzi, którzy mieszkają w tym samym bloku co my, ale w pierwszej klatce. Na święta wyjechali do rodziny w Londynie, potem Sylwester, Nowy Rok... Jakoś zeszło. Tak, w ich skrzynce pocztowej leżał nasz, rzekomo polecony, list.

Reakcja Wice?
Zapytałam, może złośliwie, kto, wobec takiego rozwoju sprawy, podpisał odbiór? Spojrzała na mnie wzrokiem ciskającym gromy i z wielkim fochem stwierdziła, że "skąd ma wiedzieć?".

Ojciec?
Nie czuje się winny. Rany, mam sobie przyłożyć kurczaka z zamrażalnika i nie histeryzować, bo nic wielkiego się nie stało, opuchlizna zejdzie, a jak mi nie pasuje, to mam się pomalować. Jeszcze jest wielce obrażony, bo ani ja, ani matka się do niego nie odzywamy. Ciekawi mnie jego reakcja na papiery rozwodowe, które niedługo dostanie?


Chcesz 10GB darmowego miejsca w chmurze? klik tutaj (Jottacloud)
https://i.chzbgr.com/maxW500/8004294656/h78676C5D/

Offline

 

#152 2014-01-05 15:06:40

 mongol13

Kuro no Kenshi

Punktów :   16 
Zawód: już inżynier IT

Re: Najgłupsze historie

Dobry Boże, w takim tempie to ona wakacji nie dożyje


http://tinyurl.com/mnggggp
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe * ** ***
   * chyba, że ci się to opłaca
   ** chyba, że ci to ujdzie na sucho
   *** chyba, że się należało sku&wielowi


Jestem oazą spokoju. Pier*olonym, ku*wa, zaje*iście wyluzowanym kwiatem lotosu na przejrzystej tafli tego je*anego jeziora... Prawdę mówiąc jestem tak wyluzowany, jak wagon pełen pier*olonych, tybetańskich medytujących mnichów...

Offline

 

#153 2014-02-12 21:34:27

ShapeOfMyHeart

Gość

Re: Najgłupsze historie

Mamy nowego bajkopisarza... Niejaki "Vatharian", nick podaję na wypadek, gdyby zamieszczoną historię usunął, co bardzo prawdopodobne z powodu ilości negatywnych komentarzy.

http://piekielni.pl/58096

Mieszkam na środku średniej wielkości osiedla, w bliskości poczty i głównej drogi wojewódzkiej, opatulonego drogami i gęstą siecią chodników. Innymi słowy: marzenie dla doręczycieli, zarówno pieszych jak i zmotoryzowanych, co świetnie widać po ilości spamu zapychającego mi codziennie skrzynkę pocztową. Niestety nie dotyczy to najwyraźniej ani listonoszy, ani kurierów - z jakiegoś powodu to dla nich jakaś mhroczna dziura. A niestety z racji zamiłowania do elektroniki, drobnych przesyłek przychodzi do mnie całe mnóstwo. Poniżej tylko kilka wybranych cukierków:

1. Pan Listonosz.
Godzina 6.30 rano - nie, nie żartuję - pod domofonem. Otwieram mu, gdyż skrzynka jest w środku - i do tego vis a vis moich drzwi (mieszkam na parterze). Wychodzę więc na korytarz, by wyjąć mu przesyłkę z ręki. Dostaję... awizo. Do ręki. "Nie zastano adresata", a obok godzina - 14.10. Po raz kolejny krążą mi po głowie myśli o zrobieniu Panu Listonoszowi Grunwaldu na twarzy, czy innej Jesieni Średniowiecza. Przecież mam alibi w ręku...

2. Pani z Okienka na poczcie.
W ciągu tygodnia nazbierało się może z 8-10 druczków awizowych, więc hurtem je odbieram w sobotę, bo w tygodniu rozmijam się z godzinami pracy poczty. Zrzucam więc w okienku "ładunek" na blat i natychmiast słyszę:
[pani z okienka] Proszę to zabrać. Nie ma.
[ja] słucham?
[PzO] nie słyszał? Jak trzyma awiza miesiąc, to już wróciły. Następny!
Ja karpik. Po kilku sekundach mnie odetkało
[j] proszę mi wydać awizowane przesyłki.
[PzO] następny mówię!
Idę na bok. Na tablicy numer do Pani Kierownik. Dzwonię. Słyszę dzwonek na zapleczu.
[ja] Dzień dobry, *tutaj opisuję sytuację*, więc proszę o wydanie polecenia służbowego, by PzO raczyła wykonać swoje obowiązki.
[Pani Kierownik] Tak, oczywiście.
Odkłada słuchawkę, jeszcze słyszę westchnienie. Staję w kolejce znowu, widzę, PK jak wychodzi z zaplecza i coś peroruje PzO, po czym wraca do siebie. Staję znów pod okienkiem. Kładę awiza na blacie, PzO zgarnia je jednym płynnym ruchem, po czym... drze je na drobne kawałeczki.
[PzO] Nie będzie mi tu żadna prukwa mówiła co mam robić. Następny!
Ja - karpik. Wycofałem się tyłem, ciesząc się w duchu, że nie zdążyłem podać jej dowodu. Przesyłek nie odebrałem, w następną sobotę już ich nie było - wróciły do nadawców.

3. Kurier Pieniacz
Kupiłem kilka drobiazgów z zagranicy, zapłaciłem kartą (co ważne). Jako miejsce docelowe wpisałem adres miejsca pracy - bo inaczej kurier klamkę by pocałował. Więc radośnie czekam na transport dóbr zakupionych. dwa dni po terminie, w południe telefon. Nieznany numer, włączam nagrywanie (smartfon to jednak fajna rzecz):
[Kurier Pieniacz]: Otwórz żesz człowieku, nie będę tu sterczał przez cały dzień.
[ja] Ale osochozi? To chyba jakaś pomyłka?
[kp] No k***a, otwieraj, bo Ci tą j***ą przesyłkę na śmietnik wyj***ę.
[ja] hmmm, czy pracuje pan w *Znanej Firmie Kurierskiej*?
[kp] taaa. Otwierasz?
[ja] proszę poczekać w recepcji, już schodzę do pana.
[kp] recepcji? Na tym zadupiu? Naćpałeś się?
[ja] yyyy.... a gdzie w takim razie PAN (z naciskiem) jest?
[kp] no jak to gdzie, na *ulica, na której mieszkam*!
[ja] Na ten adres nie zamawiałem żadnej przesyłki. Na inny, *tu podaję adres mojej pracy - w środku miasta wojewódzkiego*, tak.
[kp] a na to zadupie jeździł k***a nie będę.
*klik*
No tak, na paczce jest adres płatnika i adres doręczenia, coby zidentyfikować odbiorcę, bo to przesyłka do rąk własnych. Dzwonię do centrali *ZFK* w celu wyjaśnienia.
[Pani z centrali] Przesyłka została odebrana dwa dni temu. Nie, nie wiedzieli, że przesyłka jest do rąk własnych. Tak, kurier potwierdził zgodność danych. Nie, nie przyjmują reklamacji, bo przesyłka prawidłowo doręczona.
Puszczam więc pani z przez telefon nagranie rozmowy z PK.
[PzC] Tak, przyjmą reklamację. Tak, przesyłka zostanie na pewno doręczona na prawidłowy adres.
Dwa dni później dostaję telefon z recepcji w pracy - kurier. Schodzę, widzę zdenerwowanego pana w skórzanej, obtartej kurtce i wymiętolonych spodniach, z czapeczką firmy *ZFK*.
[ja] dzieńdobbbbuuuuuuch!
nie dokończyłem, bo dostałem paczką. Tak, rzucił ją we mnie (na szczęście to drobna elektronika w folii bąbelkowej - nic potencjalnie smiercionośnego).
[pk - poznałem po głosie] Masz ch***u i udław się nią.
Mina koleżanki za biurkiem - bezcenna.

Te i następne cukiereczki sponsorowali Poczta Polska i *ZFK*.

 

#154 2014-02-17 10:55:06

 Mahmurluk

Kac-morderca

Punktów :   11 
Quo Vadis: W stronę zachodzącego słońca

Re: Najgłupsze historie

Vatharian drugi raz z rzędu http://piekielni.pl/58173

Pracowałem kiedyś jako sprzedawca w pewnym sklepie z drobną elektroniką i komputerami. Mieliśmy na zapleczu mały, ale dobrze wyposażony serwis, więc praca była. Pewnego pięknego dnia dołączył do nas straszliwie spłoszony chłopaczek, o jakże przedziwnym imieniu Antoine (fantazja rodzielki), o posturze wygłodzonego szkieletu, jąkający się, wystraszony, straszliwie biednie, chociaż czysto ubrany. Szef go wziął chyba z litości, ale nie tylko miał całkiem niezłą wiedzę, ale sobie nawet radził. Ochrzczony Antusiem stał się integralną częścią ekipy. Tylko od początku dziwnie się zachowywał. Najpierw poprosił o zamykaną szafeczkę - wcisnął do niej masę papierów i zamknął na głucho, denerwując się, jak ktoś o nie pytał. Potem jak tylko ktoś wchodził do sklepu, natychmiast cichł i sowiał wystraszony, głębiej wciskając się w biurko. Pracował coraz więcej, aż w końcu siedział całe dwanaście godzin jak sklep był otwarty, wychodząc z wyraźną niechęcią. Za każdym razem jak była praca na noc (zlecenia), to Antuś był pierwszy w kolejce. Zaczęliśmy podejrzewać, że naraził się jakiemuś dilerowi...
Któregoś dnia przyszedł do sklepu dobrze ubrany jegomość o posturze szafy, i od progu zażądał wydania "tego szczura". Usłyszeliśmy z zaplecza huk i krzyk Antusia, na co jegomość ruszył, roztrącił nas i wpadł na zaplecze, a tam... nikogo nie było. Antuś zwiał przez zakratowane okno, skacząc pewnie, z pierwszego piętra. No cóż, był wystarczająco chudy, żeby się zmieścić. Udało nam się z szefem wyciągnąć wyraźnie rozwścieczonego gościa z zaplecza, wezwaliśmy policję, ale zanim raczyli przyjechać - jegomościa nie było. Antuś pojawił się dwa dni później, w poszarpanym ubraniu, cały potłuczony, grzecznie przeprosił i poprosił o... możliwość zamieszkania w sklepie.

Tutaj powiem, że w sumie było tam sporo miejsca - sklep był w długim pomieszczeniu i dosyć wysokim, co pozwoliło zbudować antresolę służącą za magazyn. W sraczyku mieliśmy prysznic, więc warunki ku temu były. Szef wziął Antusia na bok i po dłuższej rozmowie się zgodził. Zamontowaliśmy przeciwwłamaniowe drzwi na zaplecze, materac z lampką na antresoli i chłopak tak sobie pomieszkiwał. Pracował tak, że nam się głupio robiło, ale wyraźnie się rozpogodził, żartował z nami i w ogóle się odmienił. Czasem znikał na dzień-dwa, ale szef tylko wzruszał ramionami.
Trwało to może z pół roku. Mieliśmy kilka wizyt owego jegomościa, ale natychmiast ktoś chwytał za słuchawkę i dzwonił na policję, więc mieliśmy spokój. No i któregoś dnia kolega przyszedł rano do sklepu, gdzie zamiast Antusia przywitała go cisza. Antuś leżał grzecznie w swoim łóżeczku - zmarł we śnie.
W trakcie całego cyrku, który nastąpił później, otworzyliśmy szafeczkę z jego dokumentami, a szef dopowiedział resztę.
Antoine pochodził z bardzo (nowo)bogatej rodziny. Ojciec (ów krewki jegomość) z góry stwierdził, że jego dzieci się pracą parać nie będą, bo są wystarczająco bogaci, by nie zniżać się do plebsu. Ewentualnie mogą być stanowiska dyrektorskie, czy raczej prezesowskie i w tą stronę została skierowana edukacja pociech. Antuś się z tym nie zgadzał, jako, że miał smykałkę do majsterkowania, był świetnym samoukiem, zamykał się w pokoju i "inżynierzył". Konflikt z ojcem wpędził go w depresję, próby samobójcze, na co został... wyrzucony z domu (na szczęście w okolicach matury). Dawał sobie jednak radę, dopóki nie dowiedział się, że jego aparycja szkieletora jest dziełem raka. Ugiął więc karku i poszedł błagać ojca o pomoc. Ten sprał go i wyrzucił ponownie za drzwi, ze słowami że "w mojej rodzinie raka nie ma, zawsze podejrzewałem, że matka się sk...wiła, a rak to potwierdza. Won, sku...nu!". W tym momencie zamieszkał u nas w sklepie. Pół roku później, nie mówiąc nikomu ani słowa, że jest chory - zmarł. W szafce były niewykupione recepty na bardzo drogie leki oraz wyniki badań. I list pożegnalny do mamy, w którym pisał, że boi się tatusia, bo jest surowy.

Chodzę co roku na grób Antusia i za każdym rozmazuję się jak dziecko. Nikt poza naszą czwórką ze sklepu i starszą kobieciną, u której pomieszkiwał, nie przyszedł na pogrzeb.

Jestem absolutnie pewien, że byli synem i ojcem. Czupryna, kolor oczu, kształt twarzy, wszystko takie samo. Jakim piekielnym trzeba być, żeby odrzucić własne dziecko, bo jego zainteresowanie nie pasują do własnych ambicji? I odmówić pomocy temu ciężko choremu dziecku?


Chcesz 10GB darmowego miejsca w chmurze? klik tutaj (Jottacloud)
https://i.chzbgr.com/maxW500/8004294656/h78676C5D/

Offline

 

#155 2014-02-17 16:57:32

 mongol13

Kuro no Kenshi

Punktów :   16 
Zawód: już inżynier IT

Re: Najgłupsze historie

Taa Mah, czytałem to rano Widzę rośnie nam nowa malinowa generacja... maliniaków Szczęście w nieszczęściu, że to nie jest znów taki kaliber, jak Aztec (przypomnienie dla wszystkich: byly student prawa a zarazem prawnik (możliwe że mopowy lub pracujący u tatusia) mylący pozew z podaniem, straszący mechanika samochodowego podaniem do sądu (wait, wat?! ) za rozmontowanie jego legendarnego wręcz Audi RS4 B7 4.2I)...


http://tinyurl.com/mnggggp
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe * ** ***
   * chyba, że ci się to opłaca
   ** chyba, że ci to ujdzie na sucho
   *** chyba, że się należało sku&wielowi


Jestem oazą spokoju. Pier*olonym, ku*wa, zaje*iście wyluzowanym kwiatem lotosu na przejrzystej tafli tego je*anego jeziora... Prawdę mówiąc jestem tak wyluzowany, jak wagon pełen pier*olonych, tybetańskich medytujących mnichów...

Offline

 

#156 2014-02-17 18:45:49

 Intro

Grzesznik

Punktów :   

Re: Najgłupsze historie

A co głupiego w tej historii jest?

Offline

 

#157 2014-02-17 19:36:18

 anaszka

Maskotka Belzebuba

Punktów :   

Re: Najgłupsze historie

Intro - poczytaj komentarze pod historią na stronie - rozwiejesz wątpliwości.


http://i.pinger.pl/pgr481/402ed84d00222c1b521fa45f/kk.gif

Offline

 

#158 2014-02-17 19:57:14

 mongol13

Kuro no Kenshi

Punktów :   16 
Zawód: już inżynier IT

Re: Najgłupsze historie

Intro- ujmijmy to tak: jak się człowiek naczytał poprzednich wcieleń Malinowej i jej łzawych historyjek o gwałtach, porwaniach i czym tam jeszcze to jednak zaczyna rozpoznawać pewne schematy. Mógłbym się tu rozpisać na temat "co z tą historią" jest nie tak, ale zamiast tego wezmę to zbiorę w punktach:

1. Autor (Człowiek Nieszczęście- dla uproszczenia CN) zabłysnął już poprzednią historyjką gdzie brzydki listonosz przyszedł bladym świtem, na awizie machnął się o pół dnia
2. Potem niedobra pani z okienka podarła jego awiza, a on tylko wycofał się ciesząc się jak durny do sera że jest dobrze
3. A- no i że kurier nawrzucał mu mięchem i też wszystko jest spoko




Co do tej historii:

1. Połowa informacji pojawiła się nagle i właściwie nie wiadomo skąd ("bo szef dopowiedział"- jasnowidz czy jak? Będę to chyba oznaczał * )
2. Ojciec wywalił Antka z domu bo mama poszła w tango (* WTF?!)
3. Mimo tego, że go wyje*ał dowiedział się gdzie pracuje i mieszka i go tam nachodził (dobra- tu jestem jeszcze w stanie przyklepać)
4. Mimo zachowania ojczulka nie zgłosił sprawy na policję (Masochista? Syndrom sztokholmski? Bo raczej po czymś takim to nie bezwarunkowy szacunek i miłość do rodziciela, nie? * )
5. Był majsterkowiczem przez co dostał robotę (czyli nie był swoistą dupą wołową) i był na tyle zdesperowany, że nie wstydził się prosić o pozwolenie na nocowania na sklepie, ale jednocześnie o pieniądzach na leki nigdy słowem nie wspomniał.
6. "Zamontowaliśmy przeciwwłamaniowe drzwi na zaplecze, materac z lampką na antresoli i chłopak tak sobie pomieszkiwał" - spoko, szef wyłożył wcale nei groszową sumę ot tak z własnej (widać przepastnej) kieszeni i zgodził złamać przepisy, żeby jakiś no-name mógł sobie zamieszkać. Tak za ładne oczy plooosiiieeem . Taa, tu mi czołg jedzie. Nawet cała dywizja. (*)
7. Widać nie interesowała go żadna refundacja, żadna pomoc z zewnątrz, skoro te recepty sobie kolekcjonował
8. W ogóle żadna pomoc finansowa go nie interesowała (cóż- pracował koło pół roku, jak podaje historia, mieszkał za darmo, więc jedyne co mógł opłacać to faktycznie tylko jedzenie i ubrania)
9. Matka, która go rzekomo kochała jakoś się nie zainteresowała sytuacją synka (*)
10. Jego rodzeństwo ("edukacja pociech" czyli nie był jedynakiem!) też go miało w tyłku (*)
11. Znikał na kilka dni, potem pojawiał się- wszyscy traktowali to jako coś zupełnie normalnego, nic się nie stało, Just another usual day in Russia (*)
12. Miał sytuację, jaką miał, wyglądało to jak wyglądało i raczej nie dało się tego przeoczyć (nawet ślepy by się domyślił, że coś nie bangla)- nikt nie próbował podjąć tematu z grubej rury, ba- nawet mimochodem się nikt nie zapytał czy wszystko w porządku, czy nie potrzebuje pomocy. Przez pół roku. Wierzycie w cuda? (*)
13. Pogrzeb- kolejna wielka niewiadoma! (*)
14. Podsumujmy do tej pory: pewnego dnia w sklepie pojawia się Antek i na przestrzeni niecałego pół roku buduje do siebie takie zaufanie, że wszyscy stają za nim murem, właściciel pozwala mu spać w sklepie, pośrednio mu to umożliwia i funduje, w dodatku po jego śmierci szefu jest taki szczodrobliwy, że funduje mu pogrzeb (pewnie mu jeszcze grobowiec postawił)... (********** - tutaj absurd zakrzywił czasoprzestrzeń i stworzył własny wymiar, gdzie obowiązują zupełnie inne prawa)
15. Wyjście "towarzyszy" na grób- w końcu ponoć tak kochająca go mamusia dalej ma go gdzieś
16. Mimo tego wszystkiego nikt nie zainteresował się tym rzekomym tatuśkiem, którego widać też to wszystko obeszło. Mamusię z resztą też. Takoż i rodzeństwo




Tak, w tym już stworzyliśmy 1 alternatywny wymiar. Więcej lepiej nie tworzyć, bo źle się to skończy. Malinowo. Nomnomnomnomnom A tak na serio- potrafię uwierzyć w sporo rzeczy. I nawet niektóre fejki mogę jeszcze bronić przymykając oko na wymysły nie z tej planety i nieścisłości rozmiarów Rowu Mariańskiego. Ale takiego bajania, jak to tutaj to ja nigdzie poza historiami Malinowej i jej kolejnych wcieleń nie widziałem. Serio... To już jest zupełnie inna liga bullshitu...


http://tinyurl.com/mnggggp
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe * ** ***
   * chyba, że ci się to opłaca
   ** chyba, że ci to ujdzie na sucho
   *** chyba, że się należało sku&wielowi


Jestem oazą spokoju. Pier*olonym, ku*wa, zaje*iście wyluzowanym kwiatem lotosu na przejrzystej tafli tego je*anego jeziora... Prawdę mówiąc jestem tak wyluzowany, jak wagon pełen pier*olonych, tybetańskich medytujących mnichów...

Offline

 

#159 2014-02-17 23:48:55

Kangaroo

Gość

Re: Najgłupsze historie

". Zamontowaliśmy przeciwwłamaniowe drzwi na zaplecze, materac z lampką na antresoli" nie jest powiedziane że drzwi i materac zostały specjalnie kupione na ta okazję, i czemu jest niby dziwne że przez pół roku nie mógł zdobyć zaufania tych ludzi?

 

#160 2014-02-18 08:12:37

 mongol13

Kuro no Kenshi

Punktów :   16 
Zawód: już inżynier IT

Re: Najgłupsze historie

Coś czuję, że z tego zrobi się taka durna przerzucanka argumentami, ale co mi tam- no niestety, ale czytając ten kawałek

Tutaj powiem, że w sumie było tam sporo miejsca - sklep był w długim pomieszczeniu i dosyć wysokim, co pozwoliło zbudować antresolę służącą za magazyn. W sraczyku mieliśmy prysznic, więc warunki ku temu były. Szef wziął Antusia na bok i po dłuższej rozmowie się zgodził. Zamontowaliśmy przeciwwłamaniowe drzwi na zaplecze, materac z lampką na antresoli i chłopak tak sobie pomieszkiwał.

IMHO nie ma innego wytłumaczenia, jak to, że te drzwi zostały tam zamontowane specjalnie na tą "okazję". A to tylko drzwi. A materac? No cóż- to jest taka rzecz, której ot tak dla własnego widzimisię raczej nie wrzucasz gdzie popadnie, nie?


Z tym zaufaniem- tu punkt dla ciebie, bo źle to ująłem Zaufanie jak najbardziej można zdobyć. Chodziło mi tutaj raczej o pewną więź tworzącą się między ludźmi (nie do końca wiem, jak to nazwać- przyjaźń też tu nie pasuje ), która by "skłaniała" innych aż do takich "przysług". Poza tym- pracujesz gdzieś? Nie- nie ma tu żadnych podtekstów, czy ironii- po prostu chodzi mi o taką hipotetyczną sytuację: przyjmujesz się gdzieś do roboty, najlepiej na taki sklep, pracujesz pół roku, a po tym czasie podchodzisz do szefa z takim pytaniem, czy nie mógłbyś nocować na sklepie Nie czarujmy się- świat to nie jest utopia, ludzie to nie krzyżówki Matki Teresy, Dalajlamy i Jana Pawła 2- w najłagodniejszym wariancie usłyszałbyś, że chyba cię posrało, ew. bredzisz, bo zjadłeś coś nieświeżego i się strułeś. W najgorszym zostałbyś posądzony o próbę kradzieży i kto wie czy nie coś gorszego.


http://tinyurl.com/mnggggp
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe * ** ***
   * chyba, że ci się to opłaca
   ** chyba, że ci to ujdzie na sucho
   *** chyba, że się należało sku&wielowi


Jestem oazą spokoju. Pier*olonym, ku*wa, zaje*iście wyluzowanym kwiatem lotosu na przejrzystej tafli tego je*anego jeziora... Prawdę mówiąc jestem tak wyluzowany, jak wagon pełen pier*olonych, tybetańskich medytujących mnichów...

Offline

 

#161 2014-02-18 20:04:17

 Mahmurluk

Kac-morderca

Punktów :   11 
Quo Vadis: W stronę zachodzącego słońca

Re: Najgłupsze historie

mongu, zapomniałeś jeszcze, że podejrzewają gościa o podpadnięcie dilerom/gangsterom, ale nie ma problemu z zostawianiem go w sklepie na nocne zlecenie.

Antuś zwiał przez zakratowane okno, skacząc pewnie, z pierwszego piętra. No cóż, był wystarczająco chudy, żeby się zmieścić.

Zmieścił się razem z głową przez kratę w oknie, to pewnie był wystarczająco chudy, żeby powiew wiatru zamortyzował upadek z 1. piętra. Fakt, jest tam dalej, że wrócił potłuczony, ale na litość - koleś który przeciśnie się przez kraty w oknie ma mieć tylko potłuczenia po panicznym skoku z piętra?

Jeszcze edytka, bo zapomniałem: Kangu, zaufałbyś gościowi, który coś ciągle chowa, ma masę tajemnic i w ogóle zachowuje się jak zastraszone zwierzę?

Ostatnio edytowany przez Mahmurluk (2014-02-18 20:06:23)


Chcesz 10GB darmowego miejsca w chmurze? klik tutaj (Jottacloud)
https://i.chzbgr.com/maxW500/8004294656/h78676C5D/

Offline

 

#162 2014-02-18 21:21:13

 mongol13

Kuro no Kenshi

Punktów :   16 
Zawód: już inżynier IT

Re: Najgłupsze historie

Mahu- no dokładnie


http://tinyurl.com/mnggggp
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe * ** ***
   * chyba, że ci się to opłaca
   ** chyba, że ci to ujdzie na sucho
   *** chyba, że się należało sku&wielowi


Jestem oazą spokoju. Pier*olonym, ku*wa, zaje*iście wyluzowanym kwiatem lotosu na przejrzystej tafli tego je*anego jeziora... Prawdę mówiąc jestem tak wyluzowany, jak wagon pełen pier*olonych, tybetańskich medytujących mnichów...

Offline

 

#163 2014-02-19 17:38:56

 Laboleth

Wyjęta z Baśni

Punktów :   

Re: Najgłupsze historie

Łooo, ktoś usłyszał jedną z najnowszych urban legend i się nią postanowił podzielić - tym razem franiek - http://piekielni.pl/58220

Historia rodem z kryminału. Historia w której prawdziwość dlugo nie mogłam uwierzyć. Historia bliskiej znajomej. Głowę zawsze miała na karku i to ją uratowało.

Wracała ze szkoły jak zwykle około południa. Mniej więcej w połowie drogi zauważyła mężczyznę podróżującego na stopa. Ładnie ubrany, a w ręce teka. Wygląd typowego biznesmena. Zatrzymała się, jak się okazało celem ich podróży było to same miasto. Podróż przebiegała dosyć miło, mężczyzna był bardzo sympatyczny, opowiadał o pracy i rodzinie. W pewnym momencie nieśmiało zagaił:
- Ale pani jest piękna...
Koleżanka, nieco speszona, podziękowała i stwierdziła, że różne są gusta. Znów rozpoczęli normalną rozmowę. Temat urody koleżanki jednak znów się powtórzył, dwa razy. Za czwartym razem mężczyzna stwierdził, znów tak nieśmiało:
- Pięknie wyglądałaby pani w trumnie...
Koleżankę zamurowało, jednak podziwiam ją, bo zachowała zimną krew. Zażartowała i zmieniła temat. Po kilku minutach zaaranżowała awarię samochodu. Udawała, że wychodzi z auta - w jej ślady poszedł mężczyzna-pasażer. Odjechała wtedy z piskiem opon, prosto na policję.

Dopiero tam policjanci otworzyli zostawioną w samochodzie tekę, należącą do mężczyzny. W środku oprócz dokumentów znajdowała się jeszcze jedna rzecz. Duży, kuchenny nóż...


"Jesteśmy, kim jesteśmy. Sumą naszych niedostatków" ~ Alan Rickman

Offline

 

#164 2014-02-19 17:49:56

 Mahmurluk

Kac-morderca

Punktów :   11 
Quo Vadis: W stronę zachodzącego słońca

Re: Najgłupsze historie

Tylko kuchenny nóż? Coraz słabsi ci mordercy z legend miejskich...
Historia już w archiwum


Chcesz 10GB darmowego miejsca w chmurze? klik tutaj (Jottacloud)
https://i.chzbgr.com/maxW500/8004294656/h78676C5D/

Offline

 

#165 2014-02-19 18:07:48

 Laboleth

Wyjęta z Baśni

Punktów :   

Re: Najgłupsze historie

No dokładnie, coraz słabiej
Jak ja to pół roku temu słyszałam była siekiera i sznur...


"Jesteśmy, kim jesteśmy. Sumą naszych niedostatków" ~ Alan Rickman

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie vhs Ciechocinek wellness weekend melt do rur San Diego Hotels