Masz wreszcie maszynę do przeniesienia się w czasie. Niestety, możesz przenieść się tylko Ty i tylko w przeszłość. Bez powrotu i bez możliwości zabrania czegokolwiek poza własnym ciałem. Nie wybierasz miejsca docelowego, pojawisz się w miejscu, które obecnie zajmuje Twój pokój, w wybranym przez siebie roku. Jeśli cofniesz się do momentu, w którym żyłeś, Twój obecny umysł po prostu przeniesie się do ówczesnego ciała.
Czy w ogóle podejmujesz się takiej podróży?
Czy próbujesz zmienić historię? Nie masz dokumentów potwierdzających Twoją tożsamość, w przeszłości formalnie nie istniejesz, a do tego nie masz przecież żadnych nadludzkich mocy. Zapewne nikt też nie uwierzy, że jesteś z przyszłości. Nawet dziś nikt by nie uwierzył. Nie masz też żadnej pewności, że konkretne akcje przyniosą założony skutek.
Czy próbujesz zmienić swoje życie? Czy w takim wypadku masz pewność, że uda Ci się osiągnąć to samo co dziś? Czy pamiętasz jeszcze te wszystkie zagadnienia z chemii, fizyki i matematyki, gdyby wybrać przeniesienie do czasów szkolnych lub wcześniej? Musisz zdać wszystkie testy z obecną wiedzą lub ponownie zasiąść do nauki.
Czy próbujesz związać się z tą samą osobą co obecnie? Jeśli tak, to czy nie obawiasz się, że nie uda się doprowadzić do tych samych zbiegów okoliczności, ani podjąć tych samych odpowiednich decyzji i wybrana osoba nie będzie chciała Cię znać? Czy w takim wypadku masz „plan B”, czyli pewny sposób na uwiedzenie wybranka/wybranki?
Czy wybierasz po prostu sielskie życie w innej epoce, bo obecna nie bardzo Ci pasuje? Jeśli tak, w który okres w historii Polski chcesz trafić? Jak rozpocząć nowe życie będąc „człowiekiem znikąd”?
Offline
Nie wiem, czy w ogóle bym się podjęła takiej wyprawy. Jako, że wyznaję zasady nie żałować własnych decyzji i w pełni ponosić ich konsekwencje to chyba nie miałabym czego w życiu zmieniać. Po prostu dzięki tym wszystko błędom i wpadkom jestem mądrzejsza o doświadczenia i ten fakt niesamowicie doceniam. Życie w innej epoce byłoby niesamowicie ciężkie, bez dorobku, z przeświadczeniem "wyprzedzania swojej epoki" .
Dla mnie w ogóle idea podróży w czasie jest bezcelowa. Wystarczy przecież zmienić jeden szczegół, a można zrobić ogromne straty... Na prostym przykładzie. Gdyby mój ojciec nie zginął w wypadku, nie miałabym siostry (czysto genetycznie szanse były niewielkie, moja młodsza, po prostu byłaby facetem)
Offline
to będzie szybkie:
do wakacji pomiędzy ostatnią klasą podstawówki a pierwszą gimnazjum. bo to od pierwszej gimnazjum zaczęło mi się wszystko sypać. i nie, nie martwię się, że musiałabym się na nowo uczyć, bo to zawsze była frajda.^^ i nikomu bym nie powiedziała, że jestem z innych czasów, bo naprawdę by mnie zamknęli w 'miękkim pokoju'..
Offline
Pupilek Lucyfera
Nie próbowałabym zmienić biegu historii. Jedno bym naprawiła, ale ile przy okazji spieprzyła? Za duże ryzyko.
Nie próbowałabym też zmienić mojego życia. Nie twierdzę, że nie popełniałam błędów. Pewne sprawy rozwiązałabym inaczej, może podjęłabym inne decyzje. Ale na tym etapie życia mogę stwierdzić, że nie było źle. Mówiąc kolokwialnie, nie dałam dupy.
Najbardziej kusząca wydaje się podróż w przeszłość tak ot. Ale gdyby to miała być droga bez powrotu, nie wiem czy bym się odważyła. Najbardziej korci mnie średniowiecze, zwłaszcza późne. Tyle że był to okres w którym śmierć czyhała na każdym kroku. Jak nie epidemia czerwonki, to dżuma albo ospa. Albo wojna. Albo najazd Tatarów. Albo śmierć w wyniku powikłań po skaleczeniu. Współczesny człowiek jest zbyt sterylny żeby przetrwać w tamtych czasach.
Offline
Zehel napisał:
to będzie szybkie:
do wakacji pomiędzy ostatnią klasą podstawówki a pierwszą gimnazjum. bo to od pierwszej gimnazjum zaczęło mi się wszystko sypać. i nie, nie martwię się, że musiałabym się na nowo uczyć, bo to zawsze była frajda.^^ i nikomu bym nie powiedziała, że jestem z innych czasów, bo naprawdę by mnie zamknęli w 'miękkim pokoju'..
A pamiętasz tamte czasy na tyle dobrze, by móc "wtopić się w otoczenie"? Podejrzewam, że zapomnienie imion i nazwisk niektórych uczniów czy nauczycieli, nagła zmiana miejsca zamieszkania mogą dać się we znaki.
Trzeba też wiedzieć czego jeszcze nie możemy wiedzieć Żeby nie wspomnieć o czymś, co jeszcze nie miało miejsca.
Offline
Czemu akurat dzisiaj po południu o tym myślałam? To jest straszne.
Czy w ogóle podejmujesz się takiej podróży?
Podejmę się podróży, niestety. Powinno się pogodzić ze swoimi błędami, ale ja wciąż nie potrafię.
Czy spróbuję zmienić historię? Moją historię? O tak. Muszę naprawić pewien błąd, który popełniłam.
Tak, spróbuję zmienić moje życie. Potrzebuję tylko roku, to niedużo. Test gimbazjalny jeszcze przede mną.
A teraz wracam do meritum. Cała podróż odnosiłaby się właśnie do tej osoby. Bo popełniłam wiele błędów, nie byłam szczera z samą sobą, musiałabym chociaż spróbować zrobić wszystko, co tylko możliwe, by mieć czyste sumienie. Bo zawsze czakam o parę sekund za długo i te parę sekund jest moją zgubą.
Chociaż wątpię, by kogokolwiek to obchodziło. Tylko... Ja rozpatrywałam to właśnie zagadnienie dzisiaj. To wiosna, wiosna idzie...
Offline
Zawsze uważałam, że chciałabym cofnąć czas- wielokrotnie. Przeczytałam ten post i nagle uświadomiłam sobie, że nigdy w życiu! Szczerze mówiąc przeraziło mnie, że nie mogłabym wrócić do tego co mam, do rodziny, do dzieci. Zdałam sobie sprawę, że naprawiając "coś" popsuję tak naprawdę wszystko.
Wszystko co przeżyłam, chwile dobre i złe, moje uczynki- również te dobre i złe, doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz, w którym mam wszystko czego mi trzeba i nie zamieniłabym tego na nic innego.
Błędy popełnione ileś lat temu, zdające się być wtedy katastrofą, dziś nie mają znaczenia- czas naprawdę leczy rany. W pewny momencie życia mamy już zbyt wiele do stracenia, by zdecydować się na cofanie czasu.
wcqaguxa napisał:
Czemu akurat dzisiaj po południu o tym myślałam? To jest straszne.
Czy w ogóle podejmujesz się takiej podróży?
Podejmę się podróży, niestety. Powinno się pogodzić ze swoimi błędami, ale ja wciąż nie potrafię.
Czy spróbuję zmienić historię? Moją historię? O tak. Muszę naprawić pewien błąd, który popełniłam.
Tak, spróbuję zmienić moje życie. Potrzebuję tylko roku, to niedużo. Test gimbazjalny jeszcze przede mną.
A teraz wracam do meritum. Cała podróż odnosiłaby się właśnie do tej osoby. Bo popełniłam wiele błędów, nie byłam szczera z samą sobą, musiałabym chociaż spróbować zrobić wszystko, co tylko możliwe, by mieć czyste sumienie. Bo zawsze czakam o parę sekund za długo i te parę sekund jest moją zgubą.
Jeżeli uważasz, że trzeba coś naprawić- spróbuj to zrobić bez cofania czasu, jeśli się nie uda- zaakceptuj to, za dwadzieścia lat nie będzie to miało już takiego znaczenia. Taka rada starej baby
Gdyby to miała być krótka wycieczka w czasie, taki powiedzmy urlop, wybrałabym średniowiecze tak jak Archeoziele.
Dzięki Bukimi za ten post, uświadomił mi co mam i co jest najważniejsze. Teraz idę przytulić wszystkie moje kochane Mordki, znowu powiedzą, że matka zwariowała.
Ostatnio edytowany przez cornellka (2013-03-17 10:06:38)
Offline
Bluszcz
O nie, w życiu! Ziółko i Cornellka napisały w zasadzie wszystko.
Też kiedyś o tym marzyłam. Wiadomo- mogłabym w tej chwili robić projekt dyplomowy zamiast powolutku wdrażać się po dziekance, może trwałabym w jakimś związku, który nigdy się nie rozpoczął przez moją utrzymującą się dość długo nieśmiałość do facetów. Ale po co? Nadal przecież mam wybór- mogę uznać, że na coś jest za późno i nic z tym nie robić dalej marnując czas, ale mogę też uznać, że nigdy nie będzie na to odpowiedniejszego czasu niż teraz, bo każdy następny będzie jeszcze późniejszy, wziąć dupę w troki i zacząć robić to, na czym mi zależy.
Offline
cornellka napisał:
Zawsze uważałam, że chciałabym cofnąć czas- wielokrotnie. Przeczytałam ten post i nagle uświadomiłam sobie, że nigdy w życiu! Szczerze mówiąc przeraziło mnie, że nie mogłabym wrócić do tego co mam, do rodziny, do dzieci. Zdałam sobie sprawę, że naprawiając "coś" popsuję tak naprawdę wszystko.
Wszystko co przeżyłam, chwile dobre i złe, moje uczynki- również te dobre i złe, doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz, w którym mam wszystko czego mi trzeba i nie zamieniłabym tego na nic innego.
Błędy popełnione ileś lat temu, zdające się być wtedy katastrofą, dziś nie mają znaczenia- czas naprawdę leczy rany. W pewny momencie życia mamy już zbyt wiele do stracenia, by zdecydować się na cofanie czasu.wcqaguxa napisał:
Czemu akurat dzisiaj po południu o tym myślałam? To jest straszne.
Czy w ogóle podejmujesz się takiej podróży?
Podejmę się podróży, niestety. Powinno się pogodzić ze swoimi błędami, ale ja wciąż nie potrafię.
Czy spróbuję zmienić historię? Moją historię? O tak. Muszę naprawić pewien błąd, który popełniłam.
Tak, spróbuję zmienić moje życie. Potrzebuję tylko roku, to niedużo. Test gimbazjalny jeszcze przede mną.
A teraz wracam do meritum. Cała podróż odnosiłaby się właśnie do tej osoby. Bo popełniłam wiele błędów, nie byłam szczera z samą sobą, musiałabym chociaż spróbować zrobić wszystko, co tylko możliwe, by mieć czyste sumienie. Bo zawsze czakam o parę sekund za długo i te parę sekund jest moją zgubą.Jeżeli uważasz, że trzeba coś naprawić- spróbuj to zrobić bez cofania czasu, jeśli się nie uda- zaakceptuj to, za dwadzieścia lat nie będzie to miało już takiego znaczenia. Taka rada starej baby
Gdyby to miała być krótka wycieczka w czasie, taki powiedzmy urlop, wybrałabym średniowiecze tak jak Archeoziele.
Dzięki Bukimi za ten post, uświadomił mi co mam i co jest najważniejsze. Teraz idę przytulić wszystkie moje kochane Mordki, znowu powiedzą, że matka zwariowała.
Cóż, masz rację. Prędzej dochodzę do takich samych wniosków, tylko czasem mam chwilę słabości, raz na parę miesięcy. Na ogół staram się nie razić swoim, cóż, gimbusiarstwem tudzież młodym wiekiem, z którego takie właśnie posty wynikają.
Co mam do naprawienia? Spieprzyłam wszystko dokumentnie, w dodatku mam refleks korespondencyjnego szachisty, więc nie mam nawet o co mieć pretensji, w dodatku on już znalazł tą "poważną" "miłość" "swojego życia".
Na co dzień akceptuję to wszystko - ineczej chyba musieliby mnie zamknąć w pokoju bez klamek Tylko czasem przychodzą takie refleksje, bo trwam w trochę większym zawieszeniu niż zwykle.
Dzięki za radę, i za uwagę
Offline
Wcqaguxa, nie razi mnie niczyj młody wiek, każdy kiedyś przeżywał podobne problemy- mniejsze wydają się dopiero po latach. Wielkich miłości przeżyjesz najprawdopodobniej jeszcze przynajmniej trzy zanim przy kimś zatrzymasz się na stałe. Wszystko co przeżywasz jest dobre, potrzebne, kształtuje charakter. Nie zbieramy tylko dobrych doświadczeń, to jak radzimy sobie z tym co bolesne, przepowiada jakim człowiekiem będziemy w dorosłym życiu. Głowa do góry- widocznie ta miłość nie mogła się spełnić, bo czeka gdzieś inna, ta przeznaczona Tobie.
Offline
Bukimi, nie czytałeś ostatnio "Proroka z ósmej B" Kubratowa?
Jako dziecko / nastolatka często marzyłam o powrocie do przeszłości. Bo "wiedziałabym co się stanie, nie popełniłabym tego samego błędu drugi raz". Teraz już nie. Jasne, kilka rzeczy mogła bym lepiej poprowadzić. Nie jestem "kobietą sukcesu" i raczej już nią nie będę. Ale kocham moje życie takie jakim jest.
Teraz tak naprawdę jest tylko jedna rzecz która mnie męczy, sprawa utraconej przyjaźni. Niby na co dzień to nie boli, ale ciągle to wraca w snach więc coś chyba mam na psychice z związku z tą sprawą. Dopóki nie miałam dziecka, cofnęłabym się, by to naprawić, ale teraz kiedy jestem matką, nie było by o tym mowy. Bo nie miałabym gwarancji że odzyskam syna, w ogóle czy odzyskam moje obecne życie, dom, partnera. Za dużo mam do stracenia rzeczy, które są ważniejsze od najpiękniejszej przyjaźni sprzed lat.
Offline