Nie chwaląc się problem rozwiązałem w 15 s filmu i zastanawiałem się czy ta grupa jest reprezentatywna . Po chwili jednak ze smutkiem skonstatowałem że tak wygląda dzisiaj nauka w gimnazjum. Standardy i rozwiązywanie testów a nie problemów.
https://www.youtube.com/watch?v=mk4Yjkrfsn8
Offline
Ten film zawierał wcześniej ścieżkę dźwiękową chronioną prawem autorskim. Ze względu na roszczenie właściciela praw autorskich została ona wyciszona.
Cholerny YT i jego "prawa autorskie" Ale dobra, tu (mam nadzieję) o dźwięk nie chodzi.
Kurde... tak trudno powiązać, że jest dostępna woda..? Nie wiem, czy tam było coś mówione w międzyczasie, więc te 20 sekund skapnięcie się o co biega mi zajęło. Tyle, że po przewinięciu butelka z wodą jest ładnie pokazana już w 2. sekundzie...
Kambo faktycznie masz rację- kwestia reprezentatywności grupy to tutaj małe piwo w porównaniu z tym, że nawet dorośli nie potrafią rozwiązać takiego problemu, nie mówiąc już o dzieciakach, które... no co tu dużo mówić- od samego początku są uczone i wręcz zmuszane do myślenia pod "jeden słuszny schemat", do pracy i odpowiedzi pod "jeden słuszny klucz" i tak dalej. Taka odpowiedź na pytanie "co wg ciebie autor miał na myśli", gdzie możesz mieć zdanie jakie tylko chcesz... pod warunkiem, że zgadza się ono z tym w kluczu. Jak nie- to masz problem, bo święty klucz się nigdy nie myli.
Śmieszne (czy może raczej przerażające) jest to, że takim działaniem od najmłodszego sukcesywnie zabijamy w dzieciakach kreatywność, każemy im rozwiązywać i myśleć jedyną słuszną metodą, a potem, jak już ich "zaprogramujemy" na takie działanie, to hajda na maturę, matura zdana (bo pod klucz, a w tym jesteśmy już wytrenowanymi od lat specjalistami ) i część idzie na studia, gdzie czegoś takiego już nie ma (dobra, przynajmniej nie u mnie), a część idzie do pracy... i o ile "normalne" firmy nie świrują, tak te "korpo-elyty" już przy pierwszym projekcie (albo nawet i na rozmowie z rekruterem) raczą naszego robocika czymś takim- "bądź kreatywny! wykaż się pomysłowością!".
... że tak powiem... świetny suchar. Szkolnictwo w pigułce.
Offline
Ja się na temat polskiego szkolnictwa wypowiem na przykładzie mojego faceta i jego "historii" edukacyjnej.
Pięć albo sześć lat szarpał się, żeby skończyć szkołę średnią. Potem dwa razy podchodził do matury, za drugim razem mu pomogłam i zdał. Ledwo.
Przykładowo na matmie w liceum zamiast uczyć się wzorów do rozwiązywania zadań, obchodził wszystko "naokoło", kombinował tak, że wynik wyszedł taki, jak powinien. Tylko, że wzoru nie zastosował i do dziennika leciała pała.
Szkoła zabija w ludziach kreatywność, jednak on był na szkołę na tyle oporny że gdy poszedł do pracy jako typowy "fizol", na produkcję, w krótkim czasie nauczył się programować robota, przy którym pracuje. Nauczył się sam a jego umiejętności są na poziomie takiego samego pracownika, przeszkolonego na drogim w cholerę kursie. Satysfakcja jak cholera.
Da się? Da. Tylko nie każdemu się niestety udaje.
Młodych powinni uczyć rozwiązywania problemów różnymi drogami, niekoniecznie tymi standardowymi... Życie nie polega na schematach a na kombinowaniu, jak zrobić, żeby było dobrze.
Offline
To ja na szczęście do czasów studiów, nie licząc pisania pod maturę, miałam swobodę w robieniu zadań na matmie czy interpretacji tekstów na polskim, co specjalnie kreatywności nie zabijało. Na studiach jak miałam przedmiot "metody pracy umysłowej" uczyliśmy się robić mapę myśli i rozpiskę drogi do celu, ale MOJA mapa myśli miała być zrobiona nie jak MI pasuje i jak JA uważam, że będzie DLA MNIE pomocna, ale jak POWINNA być zrobiona, WG PANI magister. Chociaż w sumie przymus rozpisywanie drogi do zrobienia sobie tatuażu na jakieś 20 chmurek i strzałek to może i pewien rodzaj pobudzenia kreatywności, bo do tej pory sądziłam, że potrzebne na to są maksymalnie trzy kroki, czyli przemyślenie/wybranie wzoru i miejsca, rozeznanie się wśród tatuażystów i ewentualnie odłożenie kasy ..
Offline
Ja miałam świetną polonistkę w liceum, dopuszczała interpretację "poza kluczem", w dodatku sama często interpretowała "niezgodnie z wytycznymi". Mapy myśli też robiliśmy, niekoniecznie zgodnie z jej opinią a po prostu każdy dopasowywał ją do siebie i swojego toku myślenia.
Teraz na studiach pewna pani magister zabija moją kreatywność czy jakkolwiek to nazwiemy. Bo źle trzymam strzykawkę, nieważne, że jak trzymam zgodnie z książką i jej opinią to strzykawka mało mi z ręki nie wypadnie.
Offline
No cóż- u mnie w technikum mimo naprawdę kochanej pani polonistki musieliśmy robić pod klucz przez całe 4 lata. Sama mówiła, że to największa durnota całego tego systemu, ale cóż- na maturze nie punktuje się innowacyjnego podejścia, tylko punkty z klucza, więc... "będziemy to wałować, żeby potem nie żałować". Welp... ja i tak spałem, więc mi to latało.
uczyliśmy się robić mapę myśli i rozpiskę drogi do celu, ale MOJA mapa myśli miała być zrobiona nie jak MI pasuje i jak JA uważam, że będzie DLA MNIE pomocna, ale jak POWINNA być zrobiona, WG PANI magister.
Jakie to ku&wa typowe Twoja mapa, twój plan, ale ma być wygodna dla "pani magister" Takich nauczycieli się powinno wywalać na zbity ryj, bo ewidentnie się nie nadają na swoje stanowisko
Offline
mong, no ona nie chciała być nauczycielką, tylko psychologiem, ale jak robiła doktorat to musiała jakieś zajęcia prowadzić
Offline
Szczerze mówiąc, przy oglądaniu najpierw nie zwróciłem uwagi na otoczenie, ale butelka faktycznie rzucała się w oczy - siedząc przy stole bym jej nie przegapił.
Jeszcze coś takiego mi się przypomniało
https://youtu.be/w67dhHLUK3M?t=1m14s
Offline