Strony: 1
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/sylwia- … talo/shww8
Przeczytałam artykuł i tak mi coś nie pasuje. Piszą, że nauczycielka nie udzieliła pierwszej pomocy:
"Nauczycielka sprawdziła puls dziewczyny, mówiła do niej, próbowała ocucić, klepała po policzku, a w końcu ułożyła w bezpiecznej pozycji, zmoczyła ręcznik i przykładała go do jej czoła. Pozostałym dziewczynkom kazała usiąść pod ścianą, wezwała też kogoś z dyrekcji. Pierwszej pomocy nauczycielka jednak Sylwii nie udzieliła, choć ta siniała i miała drgawki."
No właśnie i tutaj nie wiem o co chodzi, bo pierwsze co mi do głowy przyszło to właśnie położenie dziewczyny w pozycji bocznej ustalonej.
Drodzy lekarze i ratownicy - jak to jest?
Offline
Jadowity pomiot
Wypowiem się z pozycji laika po kursie pierwszej pomocy, zatem mogę być w błędzie. Nauczycielka wg mnie udzieliła pierwszej pomocy. Sprawdziła puls, ułożyła w pozycji bocznej ustalonej. Nic więcej jako osoba niemedyczna zrobić chyba nie mogła. Na sinienie nikt poza fachowcem nie pomoże, tak samo na drgawki.
Dziewczyna była chora, dość poważnie, jej choroba "obudziła się" w kiepskim momencie i nauczycielka nie jest niczemu winna. To rodzice powinni przypomnieć sobie czy przypadkiem córka się nie skarżyła na nić i czy nie zlekceważyli żadnych objawów- jeśli tak, to z jakiej racji odszkodowanie? Żerowanie na chorobie własnego dziecka?
Ciekawe kogo by ta matka skarżyła o odszkodowanie gdyby stało się to przy niej.
Ostatnio edytowany przez MorticiaAddams (2014-10-23 14:50:40)
Offline
Konował bez dyplomu
Piszę na podstawie wytycznych Polskiej Rady Resuscytacji z 2010 roku.
Artykuł napisał:
Nauczycielka sprawdziła puls dziewczyny
Powinno sprawdzać się oddech uprzednio udrożniwszy drogi oddechowe.
Wytyczne BLS napisał:
Sprawdzanie tętna na tętnicy szyjnej (lub innej tętnicy) nie jest dokładną metodą potwierdzania obecności lub braku krążenia i dotyczy to zarówno ratowników bez wykształcenia medycznego, jak i personelu medycznego
Artykuł napisał:
a w końcu ułożyła w bezpiecznej pozycji
Prawidłowo, ale po ułożeniu poszkodowanego w pozycji bocznej ustalonej nadal powinno się sprawdzać oddech co jakiś czas - to, że poszkodowany oddycha teraz, nie oznacza, że nie przestanie za kilka minut! Zwłaszcza, że do przyjazdu pomocy medycznej minął kwadrans.
Artykuł napisał:
Sylwia siniała i miała drgawki.
To jest bardziej niż wyraźna przesłanka, że z dziewczyną coś się dzieje nie tak.
Zgodziłabym się z wyrokiem sądu, gdyby nie to, że:
Artykuł napisał:
Nauczycielka skończyła studia, gdzie miała zajęcia z pierwszej pomocy, miała dyplomy z odbytych szkoleń
Jeżeli przeszła szkolenie z pierwszej pomocy przedmedycznej (i ma na to glejt), to powinna znać standardy i powinna była rozpocząć resuscytację, jeśli była potrzebna. Jeżeli ktoś robi kurs tylko dla papierka, to sam sobie w stopę strzela, bo teoretycznie ma obowiązek udzielić pierwszej pomocy wedle swoich możliwości i umiejętności. A tymczasem jego pomoc można o kant dupy rozbić.
Moim zdaniem można było zrobić więcej dla tej dziewczyny. Czterech minut potrzeba na to, żeby niedotleniona tkanka mózgowa zaczęła obumierać. W ciągu tego kwadransa czasu miała aż nadto. Proste czynności - oddech zastępczy i masaż serca - mogły uchronić dziewczynę przed tak ciężkim stanem, w jakim się znalazła.
I tak prywatnie - nie dziwię się, że matka walczy o odszkodowanie. Rehabilitacja kosztuje potworne pieniądze, a widać, że młodej pomaga. Trudno się dziwić kobiecie, że chce dla córki jak najlepiej.
Offline
Strony: 1