- Nieautoryzowane forum serwisu piekielni.pl http://www.piekielni.pun.pl/index.php - Doniesienia z sieci & Nasze przemyślenia http://www.piekielni.pun.pl/viewforum.php?id=9 - Witaj szkoło, żegnajcie pieniądze http://www.piekielni.pun.pl/viewtopic.php?id=797 |
Mahmurluk - 2015-09-01 17:30:54 |
Czyli jak zwykle sezon na płacze ile to nie kosztuje wyprawka dla ucznia. I jak co roku nie mogę na to spokojnie patrzeć |
mongol13 - 2015-09-01 18:34:45 |
Nie zapomnij o pomarańczowej opasce "nowa podstawa programowa" i bardziej świecącym papierze -_- Trzeba nie trzeba- to akurat jest kwestia podejścia samych rodziców. Jakby całą klasą powiedzieli, że nie będą płacić 10 razy tyle tylko za 2 inne obrazki i kredowy papier, to nauczyciel by nie miał wyjścia. No ale widać tutaj wymyślona na potrzeby opisana w artykule matka zachowuje się nie przymierzając jak typowa modelka na wybiegu, tudzież Januszowa na mszy w niedzielę- "niech inni widzą, że mnie stać!". Stąd się biorą te torby za 5 stówek z atestami z Chin, co roku "nowe podstawy" i inne tego typu absurdy. Czyste prawo popytu i podaży. |
kambodia - 2015-09-01 19:13:44 |
A ja uczyłem się pisać z najlepszego elementarza w twardej oprawie. Matka obłożyła papierem (foli jeszcze nie był) i po uszach bym oberwał jak bym zniszczył. Ja dostałem po kimś a już brat czekał w kolejce. Z tego co pamiętam to do nauki pisania był zeszyt w trzy linie i żadnych ćwiczeń. Pisało się ołówkiem albo piórem na atrament. W ławkach były jeszcze miejsca na atrament ale już stalówek w obsadce nie używaliśmy. Jak każdy przepisał elementarz do zeszytu "Ala ma kota" i "Ola ma Asa" to i nauczył się kaligrafii i nikt o jakimś "dys" nie słyszał. Inne czasy, inne potrzeby i wymagania. |
Fahren - 2015-09-01 21:14:39 |
Bo to jest to, że każdy rocznik musi (kuffa MUSI!) mieć nowy zestaw książek, bo inaczej wszystko trzaśnie. Ja aż do liceum miałem większość książek po starszym bracie i jakoś równie dobrze się z nich nauczyłem. |
mongol13 - 2015-09-01 23:04:48 |
Ja na to miałem wyje&ane. Moi rodzice też. Nie licząc klas 1-3 w podstawówce książki kupowałem na szkolnych kiermaszach. Częstość korzystania z nich potem na zajęciach to inna sprawa, no ale w końcu "muszą być". Przeżyłem, a kasy wydałem... znacznie mniej niż inni. Z resztą jak nie widziałem tak nie widzę sensu wydawać 80-90 zeta na głupi podręcznik do angielskiego, który z góry wiadomo będę używał rok. Doliczmy do tego polski, matematykę, jakąś historię, chemię, fizykę, biologię, geografię... ładna lista się robi. A rachunek też rośnie, bo w końcu każdy ci powie, że "podręcznik musi być". Tak właściwie to tylko nauczycielka chemii powiedziała nam wprost, żeby kupować na giełdzie, bo nówki nie opłaca się mieć. A tak naprawdę to bez niego też przeżyjemy. W końcu kupiłem używki. Zamiast 80zł na angielski wydałem 10. Jedyne co to podręcznik gdzieniegdzie miał popisane ołówkiem rozwiązania. Znaczną większość nabywałem za śmieszne kwoty typu 5zł, w stanie idealnym. Jedyna różnica między tymi a nowymi? Brak oczoje&nego znaczka "nowa podstawa programowa".
Cóż- raz mieliśmy zastępstwo z matematyki z kobietą, którą cała szkoła znała z pieszczotliwego przezwiska "predator". Domyśl się czemu :D Cóż- wołała do tablicy, kazywała rozwiązywać jakieś śmieszne zadania. I tu się zaczyna zabawa, bo jej wizja była taka, że jednocześnie piszesz, stoisz odwrócony do klasy (więc łam tą łapę) i tłumaczysz. Cóż- ani do tłumaczenia nigdy nie byłem chętny, ani nie widziało mi się wykonywać jakichś dziwnych akrobacji- ot sobie poszedłem i pisałem. Predatorowi było to nie w smak, zaczęła się czepiać, że liczę w głowie, że nie tłumaczę, że cośtam. Skończyło się to tylko tym, że powiedziałem jej, że od tłumaczenia jest ona i nie będę pisał na tablicy każdego najdurniejszego działania i siadłem. Do końca zajęć gapiła się na mnie, jakbym jej rodzinę drewnianą łyżką wymordował... |
Fahren - 2015-09-02 06:53:58 |
A wiecie, co jest najlepsze? Będąc w szpitalu, również tam była szkoła (znaczy podstawówka i gimnazjum). Mało kto miał te same książki i... mimo różnic też dało się z tego całą watahę uczyć. A że ktoś musiał kilka działów przeskakiwać? Spoko, przyjdzie czas, to się do tych pominiętych wróci. I żaden z nauczycieli nie lamentował, że nikt nie ma identycznego zestawu podręczników. |
mongol13 - 2015-09-02 07:07:56 |
Oczywiście, że się da, tylko podstawą jest to, że ci się musi chcieć... no ale jeśli jedna strona idzie po linii najmniejszego oporu to tak się to kończy- lament i narzekania, jak to źle i niedobrze... |
Fahren - 2015-09-02 10:00:16 |
A przez tyle czasu było tak pięknie - Nauczyciele znali podręczniki na pamięć, lecieli dział po dziale, jak co rok, a teraz co? wszyscy się gubią. |
Tiszka - 2015-09-02 10:42:56 |
Mnie też bawi to jojczenie na wyprawkę. Dobry plecak - 50 zł i nie trzeba co roku nowego. Piórnik - za 10 zł można bez problemu kupić, a taki wypaśny z wyposażeniem za 20. Trampki - moje kosztowały kurde 20 zł, nie sądzę, żeby dziecięce więcej, chyba że z konwersa :c |
mongol13 - 2015-09-02 15:14:25 |
Tisz- to już po prostu dawno zmieniło się w paradę pod hasłem "kto jest bardziej dziany". Tylko po co? Torbę miałem kupioną na targu, kosztowała coś koło 90zł, przetrwała całe gimnazjum i technikum. Książki kupowałem na szkolnej giełdzie co roku i jakoś uczyłem się tego samego, co ci z nowymi. Piórnik dorwałem w jakiejś czystce w sklepie papierniczym za całe- uwaga- 5 zeta. Do tego ostatnie pióro (na naboje) jakie miałem dotrwało do dziś, czyli koło 10 lat już ma, ołówek, gumka, linijka, długopis i naboje jak się skończą. Tanizna. Trampki na WF też kupione na targu za 20zł, strój na WF (bo się nauczyciel czepiał i trzeba było mieć) to też- koszulka "od Chińczyka z targu" za 6 zeta i jakieś spodenki, też "od Chińczyka" za dychę. Wystarczyły na 4 lata, trampki mają już 7 i do prac przydomowych są dalej jak znalazł. No i strój na basen, bo jednak mieliśmy taki luksus w naszej szkole.
Była jeszcze inna reklama z jeszcze bardziej jednoznacznym hasłem
A ponoć z terrorystami się nie negocjuje. Tylko w takim razie co to jest -_- Ja rozumiem dać dzieciakowi nagrodę na faktycznie dobre świadectwo, jakieś osiągnięcie. To rozumiem, ale zawsze działało to wg pewnej kolejności- dzieciak coś osiąga, pokazuje dowód, dostaje nagrodę. Nikt jakoś nie myślał żeby dziecko najpierw rozpuścić jak dziadowski bat W NADZIEI, że przyniesie to jakiś wzrost efektywności, a potem miauczeć, że zamiast wzrostu jest wręcz spadek i rozleniwienie. Czemu? Bo rodzice nie dawali się zwariować, wiedzieli, jak to wszystko działa. I tak wychowali się oni, tak wychowali mnie (oj musiałem się postarać, żeby sobie na coś zasłużyć, nie było za frajer i "zobowiązuję się...") i nie było wrzasków o maltretowaniu psychicznym dzieciaka. Zresztą jak widzę to hasło to mimo, że to durny slogan reklamowy, ciśnie mi się na usta hasło mojego taty, który w takich sytuacjach mówił coś w rodzaju "a co ty, dla mnie się uczysz? Opierdzielaj się dalej, reszta zda a ty będziesz dalej kiblował w tej samej klasie. Mi tym krzywdy nie robisz tylko sobie". |
Mahmurluk - 2015-09-02 15:23:51 |
Ta sieć to Media "włączamy niskie ceny" Expert. Dzieciak trzaska drzwiami i mówi, że nie pójdzie do szkoły, bo nie dostał tableta, a mamusia załamuje ręce. Do tego jeszcze reklamy z pomieszaną kampanią wyborczą i szkołą "obiecuję zwiększyć liczbę szóstek jeśli kupicie mojego kandydata"... |
Intro - 2015-09-02 18:08:16 |
Ja książek nie potrzebowałem w ogóle prawie :D Tylko od matmy, polskiego i języków |
anaszka - 2015-09-03 20:53:23 |
Jako mama pierwszoklasisty się wypowiem. ok, plecak był dość drogi (jednak plecy dziecka są ważne), ale na pewno nie kosztował 500 zł! Dodatkowym wydatkiem piórnik, kredki i klej ;) 30zł na składkę na różne przybory (tu jest tak, że nauczyciel kupuje "hurtowo" - co wychodzi ostatecznie dużo taniej). No i drodzy... przecież książki do takiej pierwszej klasy są kupione przez państwo... Wydatek na pierwszoklasistę wcale nie jest aż tak kosmicznie wielki. |
Kangaroo - 2015-09-03 21:11:03 |
Ana, książki z muzeum? XDD |
anaszka - 2015-09-03 21:19:25 |
No jasne :D Przecież ja mam już 1500 lat :P |
kambodia - 2015-09-03 22:32:01 |
Mam pytanie do tych co zagranicą siedzą. Jak wygląda sprawa książek do szkoły gdzie indziej? Ilość, wybór, jakość itd...? |
Archeoziele - 2015-09-04 01:27:38 |
Anglia- szkoła zapewnia książki, zeszyty, pomoce szkolne etc. Poziom kształcenia jest żałośnie niski. Nauczyciele nie mają w sumie możliwości zdyscyplinowania ucznia (mogą mu kazać zostać po lekcjach. Jeżeli ktoś jest głąbem to najwyżej trafi do klasy dla głąbów, w zasadzie nie ma możliwości zostawienia ucznia w tej samej klasie na drugi rok). Szkoła jest obowiązkowa do 16 roku życia. Edukacja powyżej tego obejmuje tylko tych którzy chcą iść do collegu lub na uniwerek (płatne, chociaż rząd zapewnie dość atrakcyjne kredyty). Inni zaczynają pracę od 16 (dość zabawne, bo mając 16 lat możesz wyprowadzić się na swoje, ale na piwo do pubu nie pójdziesz). |
kambodia - 2015-09-04 04:04:42 |
A też mają kilkanaście rodzajów podręczników? |
Archeoziele - 2015-09-04 17:59:56 |
Tak, szkoła ma prawo wybrać książki. |
mongol13 - 2015-09-05 19:03:32 |
... i teraz napiszę coś, co jedną osobę, z którą gadałem na tematy ogólnie kategoryzowane jako "szkoła" bardzo zbulwersowało. Mianowicie- może i wybierać książki może, ale to i tak w sporej mierze nic nie zmienia, bo zawartością tych szmatławców możnaby nieraz pola nawozić... |
pieknyolek - 2019-05-16 10:29:59 |
Polskie szkolnictwo wymaga zmian i to sporych :D |